Dzisiaj opowiem wojenną historię brata mojego dziadka – Kazimierza Gawrysiaka.
Kazimierz urodził się 7 marca 1917 we wsi Zabrzuśnia na terenie dzisiejszego miasteczka Głowno w powiecie Zgierskim (a wówczas Łowickim).
Obecnie już nikt nie potrafi powiedzieć jak trafił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, ale jego nazwisko pojawia się w spisie żołnierzy Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Jak sam opowiadał, brał udział w walkach w Tobruku. Wskazuje na to także maleńki wycinek fotografii (oryginał ma rozmiar około 15 x 40 mm), na której widać kilku żołnierzy, wielbłąda i drogowskaz „Tobruk”. Pierwszy z lewej jest nawet nieco podobny do Kazimierza.
Prawdopodobnie z tamtych czasów pochodzi jego „nieśmiertelnik”.
Udział w walkach w Afryce potwierdza wydane po wojnie zaświadczenie uprawnień do noszenia Gwiazdy Afryki.
Kazimierz brał udział w walkach pod Monte Cassino, jako żołnierz 1 Kompanii Warsztatowej 3 Dywizji Strzelców Karpackich.
Po wojnie, przez krótki okres – od czerwca 1947 do maja 1948 – pracował dla Niederlandische Dok en Scheepsbouw maatschappij, amsterdamskiej firmy zajmującej się produkcją i naprawą statków.
Zachowało się kilka zdjęć Kazimierza z tamtych czasów. Na jednym z nich widać go siedzącego na ławce z młodszym bratem, Henrykiem. Henryk, po wojnie zamieszkał w Rugby w Anglii, tam założył rodzinę i mieszkał do końca życia – zmarł w roku 2006.
Zdjęcie zapewne wykonano krótko po wojnie gdyż nad kieszenią munduru Kazimierza widnieją wojenne odznaczenia, ale bez Medalu Wojny, który otrzymał w listopadzie 1946.
A tak wyglądał Kazimierz w 1947 roku. Na kieszeni munduru odznaka 3 D.S.K., ponad nią baretki 8 odznaczeń. Oprócz wyżej wspomnianych jest jeszcze Medal Wojska, otrzymany w listopadzie 1946 brytyjski Medal Wojny, oraz dwa inne, których nie udało mi się zidentyfikować.
W późniejszym okresie, przez wiele lat Kazimierz mieszkał w Anglii, w Chace Hostel w Coventry. Ale chyba na obczyźnie nie czuł się dobrze. Z zachowanej korespondencji z Konsulatem RP wynika, że już w 1950 roku zabiegał o repatriację.
Ostatecznie popłynął do kraju „Batorym” z Southampton do Gdyni 28 sierpnia 1963.
Resztę życia spędził w rodzinnym Głownie, gdzie zmarł w 1980 roku. Gdy zmarł miałem 10 lat, zapamiętałem „wuja Kazia” jako ekscentrycznego starszego pana, mocno łysiejącego. Pamiętam, że bardzo głośno mówił pewnie na skutek uszkodzenia słuchu, którego doznał na wojnie.
Wow! Henryk was my grandfather. That photo is excellent.
I’d love to hear more about the polish side of my family- please get in touch.
Sam